Klasyka
Aparat robi przedbłysk pomiarowy, który wyzwala dodatkowe lampy. Potem dopiero jest robione zdjęcie i błysk "właściwy", już tylko lampy na aparacie, która w dodatku błyska wtedy bardzo słabiutko, bo automatyka całe światło odbite, zarejestrowane w czasie błysku pomiarowego, zinterpretowała jako pochodzące z aparatu, a skoro było go dużo, to uznała, że jest strasznie jasno i malutki błysk styknie.
Rozwiązanie w przypadku Twojego Canona jest gdzieś na forum: trzeba aparat i/lub lampę (nie mam Canona, musisz doczytać) ustawić tak, by nie było błysku pomiarowego tylko ten właściwy. Tryb manualny, może jeszcze coś. Inne rozwiązanie, to kostka wsuwana w sanki na aparacie i do niej kabel synchro do odpalania jednej z lamp, druga błyśnie z fotoceli.
Aparat robi przedbłysk pomiarowy, który wyzwala dodatkowe lampy. Potem dopiero jest robione zdjęcie i błysk "właściwy", już tylko lampy na aparacie, która w dodatku błyska wtedy bardzo słabiutko, bo automatyka całe światło odbite, zarejestrowane w czasie błysku pomiarowego, zinterpretowała jako pochodzące z aparatu, a skoro było go dużo, to uznała, że jest strasznie jasno i malutki błysk styknie.
Rozwiązanie w przypadku Twojego Canona jest gdzieś na forum: trzeba aparat i/lub lampę (nie mam Canona, musisz doczytać) ustawić tak, by nie było błysku pomiarowego tylko ten właściwy. Tryb manualny, może jeszcze coś. Inne rozwiązanie, to kostka wsuwana w sanki na aparacie i do niej kabel synchro do odpalania jednej z lamp, druga błyśnie z fotoceli.