2011-08-16, 10:53:54
Ajt,
pisząc o kontakcie z maszyną miałem na myśli przede wszystkim 2 kwestie:
1) kontakt z pracownikami-weryfikatorami, którzy działają na zasadzie zbliżonej do maszyny,
2) wyszukiwarka, która jest bezwzględna, i w której tonie mnóstwo dobrych zdjęć, jezeli tylko nie mają szczęścia na starcie.
Np. w EN jest niby podobnie, ale jest bezproblemowy kontakt z weryfikatorem, można omówić każdy przypadek z osobna (ja natknąłem się tam na b. życzliwą osobę i nie chodzi mi o bezkrytyczne przyjmowanie zdjęć, tylko o dialog). Poza tym w EN oprócz wyszukiwarki są też kolekcje i w doborze zdjęć do nich fotograf - jeżeli tylko chce - może brać czynny udział. Oczywiście czasem nie jest różowo - zależy na jaką osobę się trafi, bo tam też pracują różni, czasem mają po prostu te swoje dni, ale generalnie jest światełko w tunelu, które w przypadku microstoków w stylu iStockphoto zgasło już dawno.
Nie zrozumcie mnie źle, nie chcę tu pisać "Ody do EN". Po prostu myślę, że "prawdziwe" agencje mają swoje duże plusy.
W przypadku microstoków wielkim(!) problemem jest całkowity brak poszanowania dla fotografa w całym tym ich systemie (mam na myśli zarówno wyszukiwarkę, jak i sposób dzielenia się kasą). IS to miejsce dobre dla ludzi, którzy traktują fotografię jak robotę taśmową albo po prostu są amatorami, którzy cieszą się z jakielkolwiek sprzedaży nie zważając na dalsze konsekwencje. Jest jeszcze garstka tych wypromowanych, których IS używa do celów marketingowych (np. artykulik w Fotokurierze). Oni przynajmniej mają grubą kasę, choć i tak niską w stosunku do tego co robią (nie tylko zdjęcia ale i marketing). Tak czy inaczej większości fotografów, którzy traktują fotografię jako robotę - nazwijmy to - wyższego rzędu, prędzej czy później microstoki zaczną przeszkadzać.
pisząc o kontakcie z maszyną miałem na myśli przede wszystkim 2 kwestie:
1) kontakt z pracownikami-weryfikatorami, którzy działają na zasadzie zbliżonej do maszyny,
2) wyszukiwarka, która jest bezwzględna, i w której tonie mnóstwo dobrych zdjęć, jezeli tylko nie mają szczęścia na starcie.
Np. w EN jest niby podobnie, ale jest bezproblemowy kontakt z weryfikatorem, można omówić każdy przypadek z osobna (ja natknąłem się tam na b. życzliwą osobę i nie chodzi mi o bezkrytyczne przyjmowanie zdjęć, tylko o dialog). Poza tym w EN oprócz wyszukiwarki są też kolekcje i w doborze zdjęć do nich fotograf - jeżeli tylko chce - może brać czynny udział. Oczywiście czasem nie jest różowo - zależy na jaką osobę się trafi, bo tam też pracują różni, czasem mają po prostu te swoje dni, ale generalnie jest światełko w tunelu, które w przypadku microstoków w stylu iStockphoto zgasło już dawno.
Nie zrozumcie mnie źle, nie chcę tu pisać "Ody do EN". Po prostu myślę, że "prawdziwe" agencje mają swoje duże plusy.
W przypadku microstoków wielkim(!) problemem jest całkowity brak poszanowania dla fotografa w całym tym ich systemie (mam na myśli zarówno wyszukiwarkę, jak i sposób dzielenia się kasą). IS to miejsce dobre dla ludzi, którzy traktują fotografię jak robotę taśmową albo po prostu są amatorami, którzy cieszą się z jakielkolwiek sprzedaży nie zważając na dalsze konsekwencje. Jest jeszcze garstka tych wypromowanych, których IS używa do celów marketingowych (np. artykulik w Fotokurierze). Oni przynajmniej mają grubą kasę, choć i tak niską w stosunku do tego co robią (nie tylko zdjęcia ale i marketing). Tak czy inaczej większości fotografów, którzy traktują fotografię jako robotę - nazwijmy to - wyższego rzędu, prędzej czy później microstoki zaczną przeszkadzać.